Plany Rządu dotyczące utworzenia Megabazy danych o obywatelach spotkały się z głębokim sceptycyzmem. To dobrze. Czy nie jest to jednak krok w dobrą stronę? Co zrobić, żeby takim był? O tym w dzisiejszym artykule. Zapraszam od razu do subskrypcji oraz obserwowania na LinkedIn;-). Poprzedni materiał dotyczył cięższych tematów (wojna). Dziś więc nieco odsapniemy. Zatem kubek z naszym caffe latte w dłoń – i ruszamy!
Rządowa Megabaza – Wątpliwości
Dla tych, którzy nie wiedzą dokładnie o jaką “Megabazę” chodzi – odsyłam do artykułu w którym to wyjaśniałem. W skrócie jednak: Rząd planuje połączyć wiele z dostępnych już rejestrów gromadzących dane o obywatelach (np. GUS, dane medyczne itd.). W efekcie powstałaby Megabaza, która zawierałaby ogromną ilość danych o każdym z nas. Warto nadmienić, że – w teorii – baza ta służyłaby jedynie do dokonywania analiz, a dane byłyby pseudonimizowane.
No właśnie – w teorii. Problem polega jednak na tym, że wokół Megabazy powstało dość dużo niejasności. Od razu też zgromadziło się jeszcze więcej głosów sprzeciwu wobec powstania takiego rejestru. Chodziło o kilka kluczowych problemów:
- Megabaza ma powstać na drodze zwykłego rozporządzenia. Mowa tu także o informacjach chronionych tajemnicą – lekarską czy statystyczną.
- Co prawda cele mają być stricte analityczne, jednak są one określone na tyle ogólnie, że istnieje tu pole do nadużyć.
- Dane w przeprowadzonych analizach mają być pseudonimizowane. To jest zaś proces odwracalny (np. szyfrowanie symetryczne z kluczem tajnym). Jeśli będę miał klucz – dojdę do tego kto, gdzie, jak i z kim.
- Wojciech Klicki z Fundacji Panoptykon mówi:
“Przy tak dużym zakresie danych, dostrzegam kolosalny potencjał do nadużyć. Nie ma żadnych gwarancji, że baza ta nie zostanie wykorzystana do celów stricte politycznych, wręcz do inżynierii politycznej”
Czy taki diabeł straszny?
Postarajmy się wygasić na chwilę emocje związane ze słowem “inwigilacja”. Zastanówmy się na chłodno, czy faktycznie pomysł jest tak straszny jak mówią o nim krytycy. Swoją drogą – warto też zwrócić uwagę kim są owi krytycy. To m.in. przytaczana wyżej w cytacie Fundacja Panoptykon. Jest to organizacja aktywnie lobbująca za skrajnym ograniczaniem możliwości polskich służb specjalnych. Opowiada się za daleko idącym ograniczaniem Państwa w dostępie do jakichkolwiek informacji dotyczących obywateli. Warto więc mieć na uwadze, że nie jest to głos wyważony. Spróbujmy jednak spojrzeć na argumenty, które opowiadają się po stronie budowania tego typu systemów.
Przede wszystkim – wbrew klikbajtowym tytułom, ciężko mówić tu o “orwellu” czy o “kolejnym poziomie inwigilacji”. Nie dajemy państwu dostępu do żadnych nowych danych. Dajemy jedynie możliwość, aby dane te były w sposób wygodny i skuteczny zintegrowane. Sytuacja w której przekazujemy jakiejś organizacji różne dane i boimy się, że będzie miała do nich odpowiedni dostęp przypomina domaganie się, aby organizacja ta działała w sposób niewydolny. Jeśli zgodziliśmy sie już, że któreś z informacji o nas samych mają trafiać do państwowych rejestrów – to one już tam są. Nie starajmy się znaleźć sposobów, aby nie mogły być one użyte. Prędzej domagajmy się ograniczenia w zbieraniu (jeśli ma to sens).
Co możemy zyskać, stawiając na Big Data w administracji publicznej?
Kolejna sprawa – nieco bardziej ogólna. Gromadzenie dużych danych zgodnie z najlepszymi branżowymi przykładami może dać nam ogromne atuty. W tym konkretnym przypadku mówimy o możliwościach analitycznych. Jednym z przykładów (choć w nieco innej dziedzinie) może być wykrywanie podejrzanych firm, które warto skontrolować. Nie tylko pozwoliłoby to zawczasu zlokalizować oszustów. Być może znacznie ważniejszą zaletą byłoby to, że bardzo mocno ograniczylibyśmy liczbę kontroli w firmach, które są uczciwe.
Inny przykład opisywałem w tym artykule. Przy odpowiednich danych będziemy w stanie bardzo dokładnie obliczać inflację. Nie tylko ogólnokrajową. Także regionalną, a nawet… osobistą, dla każdego.z osobna. To byłby ruch, który dałby niewyobrażalne wcześniej możliwości kształtowania polityki gospodarczej rządu. Czasy mamy takie, że wszystko zmienia się w tempie błyskawicy. Nie możemy nie myśleć o stworzeniu narzędzi reagowania na te zmiany. Narzędzia te muszą dysponować (bardzo dużymi) danymi i opierać się na nich.
Stawiając na Big Data możemy znacznie lepiej zrozumieć społeczeństwo. Możemy usprawnić naszą administrację – tyczy się to także szeroko pojętej “cyfryzacji”. Wszyscy widzimy to na przykładzie e-recept. Pamiętajmy, że cyfryzacja musi wiązać się z gromadzeniem tych danych, a następnie zarządzaniem nimi. Albo będziemy uciekać od tego, albo możemy zabrać się do sprawy “na serio”.
Budowanie kompetencji Big Data w administracji może przynieść także gigantyczne przewagi w obszarze służb specjalnych – wywiadowczych i kontrwywiadowczych. Widzimy za naszą wschodnią granicą jak tego typu możliwości sprawdzają się w przypadku wojny. Nas szczególnie powinny tego typu tematy interesować. Nie możemy chować głowy w piasek i zachowywać się, jakbyśmy byli Szwajcarią czy Niderlandami.
Czy naprawdę jest tak kolorowo?
Powyżej przytoczyłem kilka słów wsparcia wobec tego typu projektów. Niestety, trzeba też jasno powiedzieć, że wiążą się one z wieloma wątpliwościami. Są to między innymi właśnie wymienione powyżej nadużycia ze strony władz. Te niejednokrotnie pokazały, że służby specjalne mogą być wykorzystywane bardzo instrumentalnie, w interesie partyjnym. I to niezależnie od barw partyjnych.
Aby zmniejszyć tego typu spekulacje i obawy, władza powinna zacząć kierować się najwyższymi standardami i możliwie wysoką przejrzystością. Tam gdzie to możliwe – trzeba wskazać jak dokładnie odbywać się będzie zbieranie i analiza danych. Tam, gdzie tego typu operacje powinny pozostać za kurtyną, warto wyjaśnić obywatelom dlaczego konkretnie tak powinno być.
Z całą pewnością za takimi zmianami musi iść najlepsza możliwa komunikacja. Nie propaganda, ale zrozumiała komunikacja, po brzegi wypełniona szacunkiem do obywatela i jego inteligencji oraz potrzeby prywatności. Niestety, dzisiaj bardzo często jest dokładnie odwrotnie. Na potrzeby zbudowania nowoczesnej, opartej o dane administracji, warto rozmawiać i edukować także opozycję, zapraszać ekspertów. To musi wyjść poza nasze plemienne walki.
Inną sprawą jest bezpieczeństwo. Dane zgromadzone w jednym miejscu łatwiej jest wykraść. Oczywiście skorumpowany i zepsuty agent kontrwywiadu dojdzie do dowolnych danych niezależnie od tego gdzie są przechowywane. Warto jednak – idąc w stronę cyfryzacji i “ubigdatowienia” naszej administracji – położyć nacisk na trzymanie się najwyższych standardów bezpieczeństwa i zdobycie najlepszych fachowców. Lub współprace z nimi. Pamiętajmy, że drogą do lepszej administracji może (i moim zdaniem powinna) być współpraca z sektorem prywatnym.
Podsumowanie – rachunek zysków i strat
Słowem kończącym chciałbym powiedzieć o jednej rzeczy. Żyjemy w epoce, która jest naznaczona przez dwie rzeczy: dane oraz brak prywatności. Nie możemy od tego uciekać. Możemy co najwyżej wykorzystać to gdzie jesteśmy do zbudowania swojej przewagi.
Czy lepiej jest, gdy zachowujemy prywatność? Oczywiście. A czy lepiej jest mieć państwo, które jest w stanie sprawnie reagować na zmieniające się warunki i które zapewnia nam wysoką jakość usług? Także oczywiście.
Nie musimy wybierać. Możemy szukać rozwiązania, które jest “pomiędzy”. Z góry decydując się, że spora część naszej prywatności ucieknie. Bez hipokryzji przyznając także, że sami oddajemy ją w ręce wielkich korporacji. Kiedy umówimy się, że częściowo oddamy ją także w ręce państwa – oczekując w zamian efektów – możemy wyjść przed peleton. Jesteśmy w stanie, musimy tylko zbudować odpowiednie kompetencje i zachować spokój oraz wzajemną życzliwość, gdy budujemy wspólne miejsce do życia.
Zapraszam na nasz profil LinkedIn oraz do newslettera;-).
UWAGA! Już niedługo ukaże się pierwszy polski ebook o Big Data. Całkowicie za darmo dla subskrybentów bloga RDF. Zapisując się na newsletter TERAZ – masz niepowtarzalną okazję dostawać kolejne wersje książki i zgłaszać swoje poprawki, a nawet stać się jednym z autorów. Więcej tutaj.